poniedziałek, 23 listopada 2015

Prawie świątecznie...

Wstyd i hańba! chciałoby się zakrzyknąć. Ostatni post z choinką i dziś po prawie roku (!) znów występuję z klimatami świątecznymi. Przepraszam Wszystkich, którzy tu zaglądali i czuli się może zawiedzeni. Nie wiem zresztą, czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda za moją pisaniną. Normalne, ja sama wykasowuję z obserwowanych blogi, na których nie ma śladów życia od dłuższego czasu. Jednak poczułam jakiś przypływ uczuć do tego mojego porzuconego "dziecka" i postaram się być tu częściej.
Tak naprawdę nie było żadnego konkretnego powodu czy też tragicznych okoliczności mojej nieobecności tutaj. Po prostu proza życia, brak chęci, weny itd. Dziesiątki pomysłów na posty i nic dalej. A to nie było jak zrobić zdjęć, a to światło nie takie, a to ważniejsze sprawy.
Trochę zmieniło się w naszym mieszkaniu, zwłaszcza w pokojach dziewczynek. Jednak ten temat musi jeszcze poczekać, bo ogarnąć cały pokój i zrobić ładne zdjęcia przy mojej młodszej córeczce nie jest łatwo.
Dziś mała zapowiedź moich przygotowań świątecznych. Tak, wiem, wiem, że narzekacie niektórzy, że to szaleństwo w listopadzie myśleć o świętach, że utrata klimatu itd. Ja jednak uważam wręcz przeciwnie. Uwielbiam Boże Narodzenie, tę atmosferę, przygotowania, dekorowanie domu. Czekam na to cały rok. Jednak ze względu na to, że jestem mało zorganizowana i dość chaotyczna, planowałam w poprzednich latach wiele, a niewiele udawało się zrealizować. Przecież w tamtym roku kończyłam dekorować mieszkanie w pierwszy dzień świąt, co było grubą przesadą.  W tym roku postanowiłam, że będę walczyć ze swą naturą i robić pewne rzeczy wcześniej, a nie na ostatnią chwilę, jak to mam w zwyczaju. 


Zaczęłam od świecznika adwentowego, który wykonałam pierwszy raz w życiu. Nic szczególnego, ale cieszy mnie fakt, że zdążyłam! Użyłam starej, blaszanej podstawki do doniczek, którą przemalowałam na jedyny słuszny kolor, czyli na biało. Do tego świece z numerkami wykonanymi samodzielnie, które to numerki nie do końca mi się podobają. Wykonałam je z tasiemki, mini spinaczy i wydrukowanych numerków. Będę starała się wymienić je na coś bardziej odpowiedniego, może na papierze czerpanym byłoby ciekawiej... Do tego trochę mchu, gałązek i owoców dzikiej róży z pobliskiego lasu. Tak jak mówię, nic wielkiego, ale całość mila dla oka i zachęcająca do dalszych działań twórczych w temacie dekoracji bożonarodzeniowych. Na tapecie kalendarz adwentowy dla Jagody. Temat na następnego posta.
Oprócz świecznika adwentowego na kominku w klimatach świątecznych cyprysik z Biedronki, a obok w metalowym koszu wielkie szyszki zakupione kiedyś w klamociarni.