sobota, 26 grudnia 2015

Święta 2015 - apogeum świątecznego wystroju ;)


Moi Drodzy, ja jak zwykle po fakcie i spóźniona. Mam nadzieję, że święta upłynęły Wam w cudownej, ciepłej, rodzinnej atmosferze. U nas bardzo skromnie w sferze towarzysko-imprezowej. Dużo spokoju i leniuchowania, tylko we własnym gronie. Tego właśnie potrzebowaliśmy. 
Chciałam "ku pamięci" zamieścić kilka zdjęć świątecznych dekoracji. Na pierwszy ogień salon wieczorem. Podobnie jak co roku. Jedyna zmiana (ale nie związana z dekoracjami) to nowy stół i krzesła. Marzyłam o nim, odkąd go zobaczyłam kilka lat temu w Ikea i właśnie ostatnio zbieg kilku sprzyjających okoliczności (obniżka ceny, jakieś dodatkowe pieniądze itd.) sprawił, że mogłam go kupić. Jest to oczywiście stół Ingatorp i krzesła Ingolf. Poprzedni Bjursta ciemnobrązowy jakoś nigdy do końca mi nie pasował.
Ale bez zbytniego gadania, mnóstwo zdjęć.








U mnie tradycyjnie mnóstwo świec i czerwone dodatki. Kanapy ubrane w kremowe pokrycia, czerwone poduszki. Miło, domowo i przytulnie, czyli tak, jak lubię najbardziej. Mnóstwo dekoracji, które muszą być w święta, ale dość szybko nudzą mi się, czuję po świętach już przesyt, dlatego nie trzymam ich zbyt długo i w połowie stycznia powędrują znów do piwnicy. Ale na razie apogeum rozpasania dekoracyjno-świątecznego. I powiem Wam, że to najbardziej udekorowane pomieszczenie w domu, w pozostałych jest już znacznie skromniej pod tym względem. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić zdjęcia i pokazać Wam wkrótce.

środa, 2 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy i początki świątecznego nastroju

Wspaniale, że udało mi się znów tu pojawić! I to po tak krótkim, jak na mnie, czasie! Zgodnie z zapowiedziami dziś na pierwszy rzut kalendarz adwentowy mojej młodszej córeczki Jagódki. Nie kryję, że pomysł "odgapiłam", jak mówią dzieci, od Polki z jej cudnego bloga, tu link. Po prostu, jak ujrzałam jej kalendarz adwentowy, zachwyciłam się, jak dla mnie - ideał. Mój niestety nie jest tak wspaniały, jak oryginał, ale starałam się. 


Wykorzystałam cienką płytę, która w meblach z Ikea tworzy "plecki". Miałam taką w piwnicy. Teść wyciął z niej kształt domku, okleiłam ją folią tablicową, którą dawno temu nabyłam za 2zł w markecie. Do tego malutkie, białe spinacze kupione na allegro i przyklejone na klej na gorąco z pistoletu. Mały wianek upleciony z gałązek brzozowych i oczywiście 24 malutkie niespodzianki. Numerki napisane kredą. W paczuszkach głównie słodkości, jakieś drobiazgi, takie jak gumki i spinki do włosów, małe figurki itd. 
Kalendarz przyczepiłam do ściany za pomocą rzepów do wieszania obrazów, prosta sprawa, bez gwoździ, wiercenia. Świetna rzecz.



Trochę się obawiałam, czy 2,5 letnia Jagódka zrozumie "ideę" kalendarza adwentowego i nie zechce od razu rozpakować wszystkich prezencików, ale nie. Jest dobrze, na razie wyrabiamy normę - jeden dziennie :))
Jak już chwyciłam aparat, to od razu inne kąty ze świątecznym wystrojem-nastrojem uwiecznione. Na kominku nasz świecący las z Ikea już stoi i w świeczniku adwentowym pali się pierwsza świeca.



W kąciku telewizyjnym zmiana tekstyliów na razie następuje powoli. Pojawiły się bardzo miłe w dotyku koc i poduszki zimowe w gwiazdy, z Pepco. Na razie z szarymi kanapami, ale w weekend przebiorę obicia kanap na kremowe, te które zawsze są na święta. Bardziej pasują do czerwonych, świątecznych dodatków, które muszą być u mnie na Boże Narodzenie.


Do usłyszenia niebawem. I dziękuję za miłe słowa pod moim ostatnim postem. A Tobie Kasiu za przemiłego maila. Powiem szczerze, że to głównie dzięki Tobie i Twoim miłym słowom powstał ten post. Po prostu nie mogłam Cię zawieść, jeszcze raz dziękuję.


poniedziałek, 23 listopada 2015

Prawie świątecznie...

Wstyd i hańba! chciałoby się zakrzyknąć. Ostatni post z choinką i dziś po prawie roku (!) znów występuję z klimatami świątecznymi. Przepraszam Wszystkich, którzy tu zaglądali i czuli się może zawiedzeni. Nie wiem zresztą, czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda za moją pisaniną. Normalne, ja sama wykasowuję z obserwowanych blogi, na których nie ma śladów życia od dłuższego czasu. Jednak poczułam jakiś przypływ uczuć do tego mojego porzuconego "dziecka" i postaram się być tu częściej.
Tak naprawdę nie było żadnego konkretnego powodu czy też tragicznych okoliczności mojej nieobecności tutaj. Po prostu proza życia, brak chęci, weny itd. Dziesiątki pomysłów na posty i nic dalej. A to nie było jak zrobić zdjęć, a to światło nie takie, a to ważniejsze sprawy.
Trochę zmieniło się w naszym mieszkaniu, zwłaszcza w pokojach dziewczynek. Jednak ten temat musi jeszcze poczekać, bo ogarnąć cały pokój i zrobić ładne zdjęcia przy mojej młodszej córeczce nie jest łatwo.
Dziś mała zapowiedź moich przygotowań świątecznych. Tak, wiem, wiem, że narzekacie niektórzy, że to szaleństwo w listopadzie myśleć o świętach, że utrata klimatu itd. Ja jednak uważam wręcz przeciwnie. Uwielbiam Boże Narodzenie, tę atmosferę, przygotowania, dekorowanie domu. Czekam na to cały rok. Jednak ze względu na to, że jestem mało zorganizowana i dość chaotyczna, planowałam w poprzednich latach wiele, a niewiele udawało się zrealizować. Przecież w tamtym roku kończyłam dekorować mieszkanie w pierwszy dzień świąt, co było grubą przesadą.  W tym roku postanowiłam, że będę walczyć ze swą naturą i robić pewne rzeczy wcześniej, a nie na ostatnią chwilę, jak to mam w zwyczaju. 


Zaczęłam od świecznika adwentowego, który wykonałam pierwszy raz w życiu. Nic szczególnego, ale cieszy mnie fakt, że zdążyłam! Użyłam starej, blaszanej podstawki do doniczek, którą przemalowałam na jedyny słuszny kolor, czyli na biało. Do tego świece z numerkami wykonanymi samodzielnie, które to numerki nie do końca mi się podobają. Wykonałam je z tasiemki, mini spinaczy i wydrukowanych numerków. Będę starała się wymienić je na coś bardziej odpowiedniego, może na papierze czerpanym byłoby ciekawiej... Do tego trochę mchu, gałązek i owoców dzikiej róży z pobliskiego lasu. Tak jak mówię, nic wielkiego, ale całość mila dla oka i zachęcająca do dalszych działań twórczych w temacie dekoracji bożonarodzeniowych. Na tapecie kalendarz adwentowy dla Jagody. Temat na następnego posta.
Oprócz świecznika adwentowego na kominku w klimatach świątecznych cyprysik z Biedronki, a obok w metalowym koszu wielkie szyszki zakupione kiedyś w klamociarni.




niedziela, 4 stycznia 2015

Świątecznie w domu

W tym roku nie za bardzo wyrobiłam się z przygotowaniami świątecznymi, wszystko posypało się przez moją "wspaniałą" pracę zawodową, w której tyrałam po kilkanaście godzin dziennie praktycznie przez cały grudzień. Przygotowania do świąt rozpoczęłam 20 grudnia, ciut późno, by zrobić to wszystko, co sobie zaplanowałam. Dom "odgruzowywałam" do późna w nocy 23 grudnia, a dekorowanie ukończyłam w pierwszy dzień świąt :(( 
No cóż, bywa. 
Jednak świąt nie da się przesunąć, więc było jak było. Może mniej rozmachu niż we wcześniejszych latach, ale miło i urokliwie. Dziś na szybko kilka migawek z salonu.

Choinka mniejsza niż w poprzednich latach, ale tylko taka weszła do naszego samochodziku. W tym roku bez słomkowych ozdób, ale ze ślicznymi gwiazdkami zrobionymi na szydełku przez niezwykle utalentowaną osobę. 



Samodzielnie upleciony wieniec bożonarodzeniowy :)
Biało-czerwono na kominku
Dekoracja na komodzie też w podobnych barwach
Świecznik w formie białej gwiazdy z Nanu-nana trafil mi się za 10zł (!) na wyprzedaży poświątecznej
Dekoracja na żyrandolu w kuchni: bluszcz i białe śnieżynki

W kolorystyce jak zwykle królowała tradycyjna czerwień, dodatki w zasadzie z poprzednich lat. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się zrobić jakieś zdjęcia świątecznych klimatów i umieścić w najbliższym czasie, bo jak wpadnę w pracę od środy, to już znów będzie cisza. Pozdrawiam noworocznie i życzę samych szczęśliwych chwil w 2015 roku.