Mam swoją ukochaną, ulubioną, wyjątkową górę - Śnieżnik Kłodzki. Dla mnie magiczna, przyjazna, choć bez spoufalania się, w końcu 1425 m n.p.m. Pierwszy raz byłam tam w listopadzie 2007 roku i choć wszędzie dookoła była mgła i żadnych widoków, z których Śnieżnik słynie, pokochałam ją od razu i bez zastrzeżeń. Odwiedziłam ją kolejny (już siódmy raz) w ostatnią sobotę. Było niesamowicie, żadnej chmurki na błękitnym niebie, 20 stopni Celsjusza i masa śniegu, niekiedy powyżej dwóch metrów. Widoki niesamowite. Na szlaku z Międzygórza ludzi niewielu, choć szlak przetarty. Tylko trzeba było uważać, żeby nie zapaść się po pas w śniegu. Droga do schroniska zajęła nam 2 godziny, niewiele jak na takie warunki.W schronisku dzikie tłumy. Godzinka odpoczynku, smaczny żurek i dalej na szczyt. Masa śniegu i ostre, rażące słońce. Baaardzo ciepło. Na samym szczycie o dziwo cisza, bez wiatru, co jest rzadkością na tym "łysym", rozległym szczycie.Trochę ludzi, większość Czechów.
 |
Tu widać, ile było śniegu!!! |
 |
Widok na schronisko pod Śnieżnikiem |
 |
Szlak z Międzygórza |
 |
Nasz pokój w pensjonacie |
Potem zejście do Międzygórza i nocleg w naszej ulubionej Willi Słonecznej, wspaniałym pensjonacie, z miłą obsługą, dobrym jedzeniem, czystymi łazienkami, wygodnymi łóżkami, który mogę polecić każdemu. Było cudownie, na chwilę zapomniałam o swojej męczącej, strasznie męczącej ostatnio pracy.
Fajnie że mogłaś odpocząć. Ja też jestem po urlopie i od razu lepiej się czuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia